stabilizacja
bo chcialabym moc juz odczuwac stabilizacje... kupic mieszkanie, mieszkac w nim z osoba, z ktora chcialabym spedzic reszte zycia, miec prace, ktora da mi satysfakcje, zareczyc sie... i nie myslec o tym co bedzie za pol roku, za rok...
jednak cos mi sie wydaje, ze zanim osiagne (o ile w ogole osiagne) taka stabilizacje to uplynie jeszcze ladnych kilka albo nawet kilkanascie lat... bo choc jestem jak kot, ktory uwielbia chadzac wlasnymi sciezkami i przyzwyczailam sie juz do samotnosci, to w glebi duszy marze o tym, zeby miec przy swoim boku Kogos... Kogos z kim moglabym spedzac kazdy dzien....
ostatnio odkrylam, ze uzaleznilam sie od mokki w coffe heaven... burzujska kawa, ktora kosztuje ponad 10 zl, a mimo wszystko nie moge sie jej oprzec i od czasu do czasu pozwalam sobie na troche "luksusu", ale chyba bede musiala zaczac sie ograniczac, bo z kasa krucho... wlasne oszczednosci na wyczerpaniu, na mieszkanie biore kase od rodzicow, a pierwsza wyplata dopiero pod koniec wrzesnia :( wiec swoje ostatnie krotkie wakacje pewnie spedze w domu...:/