ostatnie dni
coraz bardziej zaczyna do mnie docierac, ze ostatnie dni wolnosci po malu mijaja... to juz jeden z ostatnich porankow, kiedy budze sie pozno, siadam przed kompem z pachnaca kawa i wiem, ze nic nie musze robic... ostatnie dni bezcelowego wloczenia sie po miescie.... znow bedzie ciezko tutaj to wszystko zostawic... a jednak i tak wyboru nie ma.... trzeba wyruszyc do duzego miasta... mam nadzieje, ze ten rok bedzie dobry.... moze w koncu spotkam Kogos wartego uwagi.... chcialabym aby z B sie jakos dalej pociagnela znajomosc... ale mam wrazenie ze ona juz umiera smiercia naturalna... a nie chce, zeby byla podtrzymywana tylko z mojej strony...
no nic... ide poczytac ksiazke, poleniuchowac...trzeba jakos wykorzystac te ostatnie wolne chwile :)