silence II
no i miasteczko studenckie opustoszalo... gdzienigdzie tylko porozstawiane jakies grille, ale jakos tak ciemniej jest...tylko w nielicznych pokojach pala sie swiatla... nastala cisza...
widzialam dzisiaj tych wszystkich ludzi pedzacych z plecakami na stacje, do autobusow itp... i tak sobie pomyslalam, ze ten kto ma gdzies ta swoja druga polowke, to musi byc bardzo szczesliwy, ze jedzie do niej, ze sie z nia spotka... ze ma po co wracac do domu... eh... tzn wracac jest zawsze po co... ale jak ktos wyjatkowy tam na ciebie czeka, to jakos tak inaczej...
z racji tego, ze zostalam dzisiaj w akademiku i nie bylo nic ciekawego do roboty, to swierdzilismy, ze jedziemy na kopiec, ale ze jak zawsze genialna cicicada zle popatrzyla na rozklad jazdy i autobus zwial nam przed samymi oczami, totez wsiedlismy w nastepny pojazd i udalismy sie na Balice... nie wiem czemu, ale lubie klimat lotnisk, lubie takie miejsca... i dzisiaj zobaczylam obraz jak ojciec wraca z jakiejs podrozy i male dziecko podbiega do niego, on bierze je na ramiona i caluje... eh... no niby zwyczajne, prawda?a jednak bylo w tym cos niesamowitego, cos co chwycilo mnie bardzo za serce....
ok, wystarczy na dzisiaj kilkania, jutro z samego rana uciekam na 3 dni do Zakopanego... odpoczac troche od zgielku Krakowa, od studiow, od ciaglych imprez na miasteczku, od nauki od wszystkiego... zazyc troche innego swiata...
...mam nadzieje, ze bedzie fajnie...
do poczytania po powrocie... bawcie sie wszyscy dobrze i odpoczywajcie!