swieta, a ja siedze i probuje zlozyc do kupy kilka zdan po angielsku, zeby zaliczyc jakos lekturke... tylko ze nie bardzo moge sie na tym skupic.. nie wiem czy nie pozwala mi na to ta mysl zakodowana w mozgu, ze to swieta i z nauka trzeba przystopowac na ten czas, czy moze to, ze czuje jakies ogolne rozbicie?
jak na razie to swieta dosyc nudno uplywaja... wczoraj bylam u rodzinki, a dzisiaj siedze i nie wystawiam nosa z domu w obawie przed zimnym prysznicem:] niestety i tak bede musiala za dwie godzinki sie zebrac i jakos przejsc do kociola, aby sucha tam dotrzec.... no, a potem to nie wiem, co bede robic... wszyscy znajomi spedzaja ten czas, ze swoimi polowkami, a ja jako ze jedyna pozostalam sama, to tez siedze w domq i zadreczam sie co ze mna jest nie tak, ze nie mam faceta... no bo tak jakos glupio mi samej isc na spacer... rozumiem, mozna raz, drugi, ale nie tak ciagle... eh, gdybym jeszcze chociaz miala psa... jak bede miala wlasne mieszkanko, to kupie sobie owczarka niemieckiego i bede z nim chodzila na dluugggiiieee spacerki:)
ieh, no dobra... wracam do angielskiego... albo nie, siade przed telewizor i poogladam cos "ambitnego"...
w koncu jak sie obijac to na maksa...
wesolego drugiego dnia Swiat! :)