po coz pisac, jak nie ma o czym pisac?
nic nowego sie nie dzieje, przynajmniej nic pozytywnego co warto by bylo uwiecznic tutaj...
jak na razie to z kazdym dniem moje nerwy sa coraz bardziej nadszarpywane... najpierw w pracy...hm.. nawet nie delikatnie, po prostu z calym impetem wgniataja w ziemie... tak, zebym poczula sie taka malutka, zebym poczula sie nikim... potem jeszcze w domu dobijaja mnie, tak, abym juz nie powstala... nigdy bym w zyciu nie pomyslala, ze wlasni rodzice moga one mnie myslec jak o tej...no wiadomo o kim.... nie, po prostu nie miesci mi sie to w glowie....:(
jedyne dobre objawy, to komplementy od plci meskiej... tak jakos nagle zaczelo ich sie sypac z roznych stron wiele... i od znajomych i od nieznajomych.... znajomy zrobil mi sesje fotograficzna, z ktorej wyszlam ze zdjeciami, na ktorch wygladam...no nie chwalac sie bardzo ladnie ;p i to moze przez nie uwierzylam troszke bardziej w siebie, ze nie jestem taka brzydka i ... moze przez to czesciej sie usmiecham, podnosze glowe do gory... i pewnie dlatego zbieram tak duzo komplementow... zaczynam po prostu doceniac siebie :)
zaczynam szukac nowej pracy, dluzej juz nie wytrzymam takiego tempa... i zastanawiam sie nad calkowita zmiana... i po czesci branzy i miasta... moze sie tak spakowac i wyprowadzic w cholere do Wro?.... tak... ostatnimi czasy gdy tylko mam okazje uwielbiam przesiadywac w Spizu... swietne piwo maja :] a moze poszukac jakiejs pracy z "transition" i wyjechac na pol roku, rok... jak najdalej od Polski?
szkoda tylko, ze kryzys i ofert malo....