sama siebie nie rozumiem
przejechalam wczoraj ponad sto kilometrow, zeby spotkac sie z M.... zobaczyc czy przez te dobrych kilka miesiecy cos sie zmienilo... i sama siebie zadziwilam swoja nieuprzejmoscia... zaczelam wypominac mu to, ze pali, snulam przypuszczenia, ze pewnie duzo pije itp... niewiele bylo normalnej rozmowy... zreszta prawie zawsze nie bardzo mielismy o czym ze soba rozmawiac... a ja zamiast jakos go wesprzec zaczelam go potepiac i robic z siebie glupa... nie wiem co we mnie wstapilo... moze po prostu trzeba bylo go przytulic i nic nie mowic?.... no i dopiero po fakcie czlowiek zaczyna sobie zdawac sprawe, ze udawal kogos innego, kogos kim nie jest...jakas niesympatyczna, odpychajaca osobe... eh....
zastanawiam sie na czym polega prawdziwa milosc... czy to, ze czuje sie dobrze w jego towarzystwie wystarcza? jest wspanialym facetem, mysli powaznie... ale troche nie pasuje mi to, ze nie mamy wspolnych tematow do rozmow, ze on jest troche za bardzo skryty w sobie... ja chyba musze miec kogos z "charakterkiem"... a z drugiej strony rozum podpowiada, ze lepszego moze nie znajde.... nie wiem co robic.... czy moze milosc powinna byc czyms takim, ze leci sie na skzydlach do tej ukochanej osoby, ze mysli sie o niej caly czas, ze czlowiek wzdycha i umiera gdy nie widzi jej przez kilka godzin... czy to moze tylko wymyslne opisy romantykow, a rzeczywistosc jest inna?... ieh... nie wiem.... nie jestem doswiadczona w tych sprawach...
kumpel doradzil mi, zebym w stosunku do B postawila wszystko na jedna karte... przekonywalam, ze predzej spale sie ze wstydu niz zrobie jakis krok... ze boje sie tego jak cholera... ale on podal wystarczajace argumenty, zeby sporbowac...
jutro wyjezdzam do krakowa... zaczynam nowy rok.... moze w tym roku wyjdzie z tego cos wiecej... moze bliskie sasiedztwo pozwoli mi sie w koncu z nim spotkac i porozmawiac na zywo.... moze....
a moze po prostu powinnam ze wszystkim zaczekac???
eh, jak ten czas szybko leci... nie wiem kiedy bedzie net w akademiku, wiec znikam przynajmniej na tydzien z wirtualnej rzeczywistosci, gdzie w sumie to chyba jednak najbardziej jestem soba... mowia, ze podobno tutaj kazdy udaje kogos innego... a ja wlasnie tu moge napisac to co naprawde czuje... bo w zyciu wyrazic to jest ciezko....