wlasnie dotarla do mnie informacja, ze Piotr Morawski nie zyje... jeden z czolowych polskich himalaistow... czlowiek, ktorego nie tak dawno opowiesci sluchalam, ktorego zdjecia z pozdrozy ogladalam... a teraz.. wpadl w przepasc i zmarl...eh, jakie to zycie jest nieprzewidywalne...
bylam dzis u Dominikanow na spowiedzi... jak zwykle ze wzgledu na dlugie oczekiwanie w kolejce przenieslismy sie na kruzganki... po prostu kocham to miejsce... ciemno, surowe mury i zakonnicy w bialych habitach mknacych korytarzami... wrazenie murowane...
Wielkiego Tygodnia nie odczuwam... praca nadal pochlania mi tyle czasu, ze nie mysle o tym co sie dzieje poza nia... moze jutro... jak pojde na msze to poczuje...bo poki co to dla mnie zwykly tydzien....
p.s. szukam faceta na wesele? ktos chetny? ;p