Bez tytułu
byl wielkim czlowiekiem... tak, wiem wszyscy sa smutni... ja tez...
ale jak powiedzial przed chwila pewien Dominikanin "Trzeba isc naprzod z nadzieja..."
i oby ta najdzieja zawsze w nas byla...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
byl wielkim czlowiekiem... tak, wiem wszyscy sa smutni... ja tez...
ale jak powiedzial przed chwila pewien Dominikanin "Trzeba isc naprzod z nadzieja..."
i oby ta najdzieja zawsze w nas byla...
czy milosc moze sie pojawic w zwiazku czasem? czy dwoje ludzi gdy sie spotyka to wie, ze jest sobie przeznaczonych?
nienawidze ranic ludzi... nienawidze tego uczucia, gdy wiem, ze ktos przeze mnie cierpi...
dzisiaj nie przespalam prawie w ogole nocy... wrocilam o 3.00 z imprezy..bylam miedzy innymi z "14"... widac, ze bardzo do mnie zarywal... przyznal, ze to od niego dostalam walentynke, ze od kilku miesiecy probuje mnie zdobyc, a ja w ogole na to nie zwracam uwagi... eh, w koncu odprowadzil mnie do akademika i powiedzial, ze w takim razie chyba lepiej bedzie jak zostaniemy przyjaciolmi...
kurcze, w takich momentach to wolalabym sie w ogole nie urodzic... widzialam, ze cholernie cierpi... ale nie chce z nim chodzic, tylko dlatego, ze mi go szkoda... wiem, ze jesli z nim bede to i tak bede myslec o B... chociaz doskonale sobie zdaje sprawe z tego, ze on juz przepadl...
eh, chyba bede musiala jeszcze raz z 14 porozmawiac, i powiedziec w czym tkwi problem
bo naprawde cholernie mi go szkoda.. bo jest zajebistym facetem :/
tak sobie teraz mysle, ze chyba jednak to ja wole byc raniona niz ranic innych....