staram sie zyc tak jakby niewiele zycia mi pozostalo... ostatnio zbyt wiele slysze o chorobach, smierci... postanowilam, ze nie bede marnowac dni, bo kto wie czy jutro tez mi ceglowka na leb nie zleci jak bede szla chodnikiem... i co? co bede miala z tego zycia???
w pracy spedzam tylko tyle ile musze, wieczorami biegam albo spaceruje po Bloniach wciagajac w nozdrza zapach kwitnacego bzu... i nie wkurzam sie na ludzi w tramwajach jak ktos sie pcha, ktos mnie popchnie... po prostu usmiecham sie pod nosem i mysle sobie, ze nie warto sie denerowac... nawet dzisiaj siedzac przeziebiona na stacji pkp, czekajac na spozniony godzine pociag do kra nie bylam bardzo zla...
czas najwyzszy brac z zycia to co najlepsze i zauwazac tylko te dobre strony :)
znam kilku wolnych, calkiem fajnych facetow, z ktorymi znajome probuja mnie swatac... a jednak, brakuje mi w tym wszystkim tej Magii... a nie chce niczego na sile... bardzo ich lubie, sa naprawde fajnymi kumplami, ale to wszystko... nie kocham... po prostu lubie i szanuje...
no dobra, przyznam sie, ze czekam na ksiecia z bajki, a dokladniej na jakiegos zapalonego, przystojnego GOPR/TOPRowca, ktory bedzie kochal gory, rockowa muzyke, bedzie wierny i naprawde we mnie zakochany... a co? nie mozna sobie pomarzyc? ;p
"wiele dni, wiele lat...
czas nas uczy pogody
bronisz sie siejesz wiatr... myslisz jestem tak mlody...
czas nas uczy pogody..."