krotki czas na przemyslenia
jak zawsze zreszta, kiedy wracam do domu... w akademiku jakos tak nie bardzo jest czas na to, aby zasiasc za kompem, zastanowic sie, troche pomedytowac... tam zycie biegnie w ciaglym biegu, ciagle brakuje na cos czasu.. a bo to impreza, a bo to ktos znajomy przyjdzie, a to trzeba sie pouczyc itp...
a jak jestem w domu, to tez troche szkoda mi czasu na siedzenie przed kompem... ale mimo wszystko czuje jakas wewnetrzna potrzebe wyrzucenia z siebie wszystkich tych emocji, ktore nagromadzily sie we mnie w ciagu calego tygodnia...
dzisiaj jak wracalam do domku, to znow widzialam pod dworcem mase ludzi, w gorskich butach, z kijkami... jak jechali do Zakopanego.. i znow poczulam jakis zal, ze ja nie moge tam pojechac... chyba juz naprawde sie zakochalam sie w Tatrach, bo ilekroc widze autobus z tabliczka Zakopane, to mnie cos w srodku sciska... tak mysle... kobieto, to tylko dwie godziny drogi stad, wiec dlaczego tu jeszcze tkwisz??? tak... dobre pytanie... a odpowiedz jeszcze prostsza... bo... nie mam z kim jechac :( chcialabym poznac jakichs ludzi, ktorzy tez kochaja Tatry, z ktorymi moglabym pojechac i po nich polazic, ktorzy by nie marudzili, ze to jeszcze daleko, wysoko itp... takich, ktorzy tryskali by humorem i z ktorymi mozna by bylo isc na koniec swiata przez najwieksze nawet pieklo... no ale cos... nie wszyscy maja to szczescie, spotkac kogos takiego na swojej drodze :(
hmm... a wracajac do wydarzen ubieglotygodniowych, to chyba najwiekszym szokiem bylo dla mnie to, ze siedzialam sobie w srode w akadaemiku i bylo moze juz po polnocy, probowalam sie ejszcze cos uczyc, gadu mialam wlaczone i nagle wyskakuje okienko S. przesyla wiadomosc... tak jak to bywalo kiedys sam jezyk... a potem zaczyna ze mna klikac jakby nigdy nic... i tak w sumie to chyba do drugiej nad ranem klikalismy ze soba... i pewnie siedzialabym jeszcze dluzej, gdyby nie fakt, ze moje stukanie w klawiature nie pozwalalo zasnac moim wpollokatorkom.. no, ale musze przyznac, ze cholernie brakowalo mi tego klikania z nim.... mam nadzieje, ze jeszcze kiedys znow sie odezwie...
ale S, to nie byla jedyna atrakcja tego tygodnia.. otoz, bylam tez na koncerciku Ocean i nawet sie troszke wybawilam, bo fajniutko grali, a wczoraj bylam na imprezie na ktorej byli tez obcokrajowcy... poznalam jakiegos wlocha i francuza.. nie powiem.. francuz niczego sobie :) tylko, ze takie slodkie oczka, to robil do kazdej dziewczyny... ale tak wlasnie siedzac na tej imprezie zaczely mnie nachodzic jakies glupie mysli, ze fajnie byloby miec takiego przystojnego faceta i w dodatku Francuza... no, ale niestety cala impreza skonczyla sie tylko na kilku krotkich rozmowach.. ja chyba faktycznie jestem jaks bardzo nietowarzyska...:/.. no, ale jakos nie potrafie sie przelamac i byc bardziej otwarta...
mmm... what else... aaa... jasne, mam bileciki na Ire... ale w czwartek bedzie impreza ze hej :] a w ogole wyczytalam dzisiaj, ze pod koniec pazdziernika Alter maja grac w Niemczech... tak bardzo chcialabym pojechac na ich koncert... no, ale niestety kasa i to, ze mam przeciez zajecia na uczelni, ktorych nie moge opuszczac... a poza tym jeszcze jak bym dojechala do tych Niemczech??? jeszcze jakos by uszlo, gdyby ktos wizal auto... no, ale kto??? eh... ja chce tam byc.. na ich koncercie... kcoham ich muzyke...:(
oki, to juz dzisiaj nie smuce i ide do lozeczka, bo dzisiejsze 3 godziny snu juz daja sie we znaki i kolejna nieprzespana noc moglaby sie zakonczyc totalnym wykonczeniem... wiec musze dzisija i jutro nadrobic zaleglosci w braku snu....
sweet dreams :)