encontre
tak tak proszę Państwa, znalazłam :)
Kilka godzin spędziłam buszując w googlach i mam... ten cudowny kawałek świata, który widać na zdjęciu powyżej to Lech am Arlberg - jeden z kurortów narciarskich w Austrii... jak zdążyłam wyczytać spędzenie w nim urlopu wymaga bardzo zasobnego portfela, ale co tam... niniejszym oświadczam, że Lech am Arlberg zostaje numerem dwa na liście miejsc, które koniecznie muszę odwiedzić - zaraz po Yosemite :) może w przyszłym roku? jak już się trochę dorobię?
mówiłam już czego najbardziej nie znoszę w mojej pracy, poza ciągłymi wyjazdami? że nie mogę sobie pozwolić na chorowanie... tak jak teraz, ledwo żyję, ale nie zmienia to faktu, że jutro i pojutrze muszę się zerwać o świcie i pojechać na Śląsk, żeby odbębnić swoją robotę, bo nie ma nikogo innego kto mógłby to za mnie zrobić... no, ale coż... taka jest cena za dosyć duże jak na "zaraz po studiach" zarobki...
no i jeszcze są inne plusy, jak chociażby nocleg w pięciogwiazdkowym hotelu w Wawie na 30 piętrze... pół wieczoru przesiedziałam na parapecie chłonąc widok stolicy nocą, prawie że z lotu ptaka... po prostu ślicznie :) szkoda tylko... eh... zresztą nieważne.... już o tym nie myślę....