komercha
dopoki bede sama i nie bede miala z kim spedzic tego dnia, bede obstawac przy tym, ze Walentynki to jedna wielka komercha.... moze pozniej moje podejscie do tego "swieta" ulegnie zmianie...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 01 | 02 | 03 | 04 |
dopoki bede sama i nie bede miala z kim spedzic tego dnia, bede obstawac przy tym, ze Walentynki to jedna wielka komercha.... moze pozniej moje podejscie do tego "swieta" ulegnie zmianie...
koniec... koniec... koniec.... miesiac ciaglego zakuwania, hektolitrow wypitej kawy, nieprzespanych nocy, stresow, kilka zuzytych zakreslaczy, kilkaset zlotych wywalone na ksera.... kolejna sesja za mna... dzisiaj ostatni egzamin i znow caly semestr slodkiego nic nie robienia.... jeszcze tylko poprawic prace na seminarium, zeby dostac zaliczenie i to bedzie tyle...
jakos tak coraz bardziej do mnie dociera, ze juz tych sesji coraz mniej przede mna... ze niedlugo trzeba bedzie isc do pracy, odsiedziec tam swoje, skoncza sie wakacje, ferie... kombinowanie lewych zwolnien lekarskich... eh... jakos tak nie spieszno mi do tego innego zycia...
b jakos ostatnio bardzo sie stara... moze az za bardzo... bo ja nie chce ladowac sie w zwiazek co do ktorego nie jestem pewna... heh... i pomyslec, ze jeszcze niecale dwa lata temu oddalabym zycie tylko po to aby z nim byc... czasami zycie jest dziwne...
jutro do domku... praktycznie 1,5 miesiaca nie bylam... stesknilam sie za moim miastem, tymi wszystkimi twarzami... teraz bede lezec przez tydzien do gory brzuchem i nic nie bede robic... ;)
ostatni weekend spedzony w gorach... po prostu niesamowite wrazenie jest, gdy wsiadasz do autobusu w krakowie, jedziesz 3 godziny i dopiero 15 km przed krynica pojawiaja sie niewielkie polacie sniegu, aby kilka kilometrow dalej zamienic sie w wielkie zaspy... az ciezko mi uwierzyc w to, ze jeszcze wczoraj bylam w takim pieknym, zasniezonym miasteczku, pedzilam ile sil w nogach na nartach, pokonujac wszystkie mozliwe trasy zjazdowe, a dzis znow siedze w krakowie... chyba z 7 stopni na termometrze i nawet nie moge w to uwierzyc, ze gdzies tam zaledwie 150 kilometrow stad jest prawdziwa zima...
ja chce z powrotem w gory... zycie w krakowie mnie doluje...
tak bardzo chcialabym miec dom w gorach i tam zamieszkac na stale...
eh :(
do konca sesji pozostalo egzaminow 2 (miejmy nadzieje)... jestem juz tak zmeczona, ze nie potrafie zdobyc sie na myslenie...resztkami sil probuje cos wbic do tej glowy, ale idzie to coraz bardziej opornie...
"odplywam stad plyne do...do marzen z moich snow"