FREEDOOOOOM!!!!!
koniec... koniec... koniec.... miesiac ciaglego zakuwania, hektolitrow wypitej kawy, nieprzespanych nocy, stresow, kilka zuzytych zakreslaczy, kilkaset zlotych wywalone na ksera.... kolejna sesja za mna... dzisiaj ostatni egzamin i znow caly semestr slodkiego nic nie robienia.... jeszcze tylko poprawic prace na seminarium, zeby dostac zaliczenie i to bedzie tyle...
jakos tak coraz bardziej do mnie dociera, ze juz tych sesji coraz mniej przede mna... ze niedlugo trzeba bedzie isc do pracy, odsiedziec tam swoje, skoncza sie wakacje, ferie... kombinowanie lewych zwolnien lekarskich... eh... jakos tak nie spieszno mi do tego innego zycia...
b jakos ostatnio bardzo sie stara... moze az za bardzo... bo ja nie chce ladowac sie w zwiazek co do ktorego nie jestem pewna... heh... i pomyslec, ze jeszcze niecale dwa lata temu oddalabym zycie tylko po to aby z nim byc... czasami zycie jest dziwne...
jutro do domku... praktycznie 1,5 miesiaca nie bylam... stesknilam sie za moim miastem, tymi wszystkimi twarzami... teraz bede lezec przez tydzien do gory brzuchem i nic nie bede robic... ;)
Dodaj komentarz