dziś wybrałam się na spacer ze znajomymi... 2 pary+ja... teoretycznie powinnam się czuć przy nich jak piąte koło u wozu... ale wcale tak nie było
w Krakowie jak często są wyjścia typu "kilka par i ja" - rezygnuję... po prostu źle się czuję widząc jak się obściuskują, całują, jak rozmawiają tylko ze sobą.... ewidentnie nie pasuję do takich imprez...
natomiast tu u siebie dwie najlepsze kumpele mają facetów, ale wcale nie czuję się źle wychodząc gdzieś z nimi, bo oni zauważają moją obecność, porozmawiają, pożartują, nie robią niczego na pokaz... ba, nawet czasem zdarza im się, że idą nie trzymając się wcale za ręce... bo doskonale wiedzą, że kochają siebie na wzajem i publiczne okazywanie uczuć nie jest do szczęścia im potrzebne... po co obściskiwać się przy ludziach, gdy można zostawić to na intymne chwile? rozumiem, że można się przytulić, dać buziaka, ale bez przesady, żeby się aż tak do siebie kleić:/
zawsze doceniałam pary, które będąc wśród ludzi widzą też innych... nie tylko siebie...