• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

La speranza l'è l'ultima a morire

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Wrzesień 2003

Najnowsze wpisy, strona 136

< 1 2 ... 135 136 137 138 139 ... 189 190 >

a small doze of happiness

jednak warto bylo czekac na niedzielny wieczor... wygladal mniej wiecej tak samo jak tydzien temu... kilugodzinna wymiana smsow...  no i przyznal, ze moje smsy sprawiaja mu radosc... heh, milo takie cos uslyszec:)

a pozniej gdzies pojawilo sie takie zdanie..."jestem bardzo blisko ciebie:)"... moze ono mialo troszke inne kontekst, ale... hmm... co tu duzo mowic... ;)

jadac dzisiaj z uczelni zastanawialam sie w trawmaju, czy ja sie troche nie boje zaryzykowac... uswiadomilam sobie, ze nie chce stawiac wszystkiego na jedna karte, bo boje sie, ze roznica wieku nie bedzie pozwalala nam sie ze soba dobrze porozumiec, boje sie opinii zjnajomych (bo to jednak jakby na to nie patrzec nasz byly cwiczeniowiec), boje sie tego co by powiedzieli rodzice... mam strasznie duzo takich obaw.. a jednoczesnie z drugiej strony chce byc z nim... pieprzyc to wszystko co inni powiedza... just us...

postanowilam, ze juz nie bede dalej na tance chodzic, bo jednak kolejne 60zl, to duzy wydatek.. szkoda mi troche, ale z drugiej strony moze w koncu zaczne sie troche wiecej uczyc... i pojde dzisiaj na rekolekcje jazzowe :) mam nadzieje, ze potem nie bede zalowala mojej decyzji...

no to spadam sobie jakis obiadek zrobic (czyt odgrzac), bo chyba czas cos przekasic ;)

13 grudnia 2004   Dodaj komentarz

away

ten weekend w domku byl wyjatkowo krociotki i zabiegany... ale tym razem musze przyznac, ze mam ochote wracac do Krakowa... bo wiem, ze tam jest B.... i tkwi we mnie ta glupia nadzieja, ze moze w tym tygodniu sie z nim spotkam.... albo chociaz to, ze bedziemy znow po nocach ze soba pisac sesemeski:)

zeszta nawet jesli i tego nie bedzie... to i tak mysl, ze on jest gdzies tylko kilkanascie kilometrow ode mnie a nie kilkaset... wplywa na mnie bardzo pozytywnie :)

no coz... to znikam... a nastepnym razem, jak bede jechac do domku juz w pelni swiadomie bede mogla zapiewac "'m driving home for christmas...":) I love that song...:))

12 grudnia 2004   Dodaj komentarz

briefly summarise

no to nadszedl piatek... wlasnie zmeczona, ponad czterogodzinnym wywalaniem wszystkich rzeczy z polek i powtornym ich wkladaniem, oczywiscie po uprzednim ich wytarciu, opadlam na krzeslo i bolem plecow... oj, cos chyba te moje kursy tanca i aerobic niewiele daja.. skoro kilka godzin przedswiatecznych porzadkow doprowadzilo mnie do takiego stanu fizycznego w jakim powinnam byc majac siedemdziesiat a nie dwadziescia lat...

no ale coz... kiedys trzeba posprzatac, tym bardziej, ze jutro jade do Wroclawia, wiec nie bedzie mnie caly dzien w domu, no a potem.. to przyjade dopiero przed samymi swietami, wiec tez pewnie niewiele czasu bedzie... bo pozniej dojdzie jeszcze gotowanie, pieczenie slodkosci i inne drobne czynnosci... szczerze to jak na razie, nie czuje jeszcze zblizajacych sie swiat... czasami tylko jak wlacze sobie "Driving home for Christmas", to mi sie jakos tak lepiej na duszy robi... hmm... po prostu uwielbiam ta piosenke :)

heh.. wlasnie zauwazylam, ze poprzednie dwa akapity zaczelam od 'no'... no i sie powstrzymalam przed uzyciem tego slowa po raz kolejny :D bo majac troszke czasu w ten wolny piatkowy wieczor chcialam opisac to co sie dzialo przez ostatnie dwa tygodnie, a dzialo sie oj dzialo... chyba musze przyznac, ze to byly jedne z moich najlepszych dwoch tygodni w zyciu... glownie oczywiscie za sprawa B. juz we wczesniejszych notkach conieco o tym pisalam, ale moglabym w koncu jakos w logiczna calosc to poskladac...

wiec... zaczelo sie juz we wtorek... dorwalam go na GG i zapytalam czy dostal moje wczesniejsze wiadomosci pisane  z tlena... odpowiedzial, ze nie... wiec troche z nim pokilkalam i dalam mu moj normalny numer GG, zeby za kazdym razem gdy on byl dostpeny nie przelaczac sie na inny... potem udalo mi sie od niego jakims cudem wyciagnac jego numer komorki... wprawdzie napisal, ze ma dwa i dal mi jeden - ten mniej wazny... ale zawsze to cos :]

potem dlugo byla cisza i w niedziele zaczela sie noc sms'owa.... nie pamietam od czego to sie zaczelo, ale mialam juz wtedy goraczke i tak srednio wiedzialam co sie dzieje... pisalismy o jakichs pierdolach, nie chcialam mu nic wiecej o sobie powiedziec, ale pozniej i tak wyciagnal ode mnie, ze mieszkam na miasteczku no i sprawil, ze obiecalam mu, iz nastepnego dnia wysle mu swoja fotke... a skoro obiecalam, no to nie bylo zbytnio wyboru, bo nie lubie nie dotrzymywac slowa.... odpisal popoludniu w poniedzialek, ze kojarzy mnie z zajec:) ale jeszcze wracajac do niedzieli, to jak pytal w ktorym akademiku mieszkam napisalam cos takiego: " a co??? moze chcesz przyjechac?? nie ma sprawy, ja sie ubiore, zejde na dol i pogadamy"... a on opisal, ze juz bardziej zwariowane rzeczy w zyciu robil i pewnie bylby za kilka chwil... to nic, ze byla 3 w nocy!!! tylko, ze ja oczywiscie odpisalam mu, ze raczej nie bardzo, bo nie chce moich wpollokatorek budzic... no i potem strasznie sobie plulam w twarz, dlaczego wtedy na to sie nie zgodzilam....:( w poniedzialek o 1.25 w nocy znow sms od B. "Jak tam goraczka? przeszlo?" ... no to, ja mu na to, smsa z pytaniem co tym razem chce ode mnie wyciagnac..  a on, ze tak pyta z czystej troski... hmm... czyzby mu jednak w jakims stopniu na mnie zalezalo??? nie wiem... cos tam jeszcze chwile poesemesowalismy, ale juz nie wyciagnal ode mnie nic wiecej... myslalam, ze w srode bedzie na GG, bo zawsze jak wracalam z uczelni, to slonko kolo jego nicka bylo zolte... ale niestety nie bylo go.. wieczorem ( a raczej w nocy wyslalam smsa)... odpisal, ze wlasnie wrocil z pracy i jest padniety... .... no i chyba na tym sie te dwa tygodniez B. skonczyly...  on sie nie odzywa.. ja tez nie... pingnelam mu wczoraj - odpingal... ale nie chce go tak zameczac smsami, czy wiadomosciami na gadu, bo nie wiem czy mu to odpowiada.. moze ma jakies swoje wlasne zycie i nie chce mnie w nim???... hmm... stiwerdzilam, ze na razie troche przystopuje i moze poczekam, az tym razem to on sie odezwie pierwszy....

hmm... tak moze reasumujac moje powyzsze wywody, to dochodze do wniosku, ze te dwa tygodnie byly... zajebiste... chodzilam przez ten caly czas z takim bananem na twarzy jak nigdy.... tylko.. problem w tym, ze ja juz chyba powaznie sie w to zaangazowalam... on jest pierwszym facetem na ktorym mi tak bardzo zalezy... i jesli by sie teraz okazalo, ze on kogos ma... to..... nawet nie chce myslec co by bylo... :.... musze sie jakos postarac, zeby go zdobyc... on jest kims z kim moglabym byc... na razie nie znajduje w nim zadnych wad...

ale w miedzyczasie gdy byl juz B. pojawil sie na arenie drugi osobnik o imieniu M. poznany nieco wczesniej w pubie... nawet niezly gosc... tzn. z charakteru, bo moze wyglad to taki przecietny... czesto rozmawialismy na GG, a w sobote zaprosil mnie do siebie. byl sam w pokoju, bo jego wspollokatorzy pojechali do domu, wiec przyniosl gitarke i tak sobie spiewalismy i gralismy i tak czas mi zlecial, ze przesiedzialam u niego caly wieczor... naprawde fajnie mi sie z nim gada, gosc jest wychowany i kulturalny, ma fajne pasje no i widac ze cos probuje do mnei troche krecic... chcial pozniej na nastepny dzien isc gdzies na spacer, ale ze ja akurat troche sie juz rozchorowalam, to napisalam, ze nie ruszam sie przez caly dzien z akademika...

bo tak szczerze, to nie chce robic M. jakiejkolwiek nadziei... przynajmniej na razie.... teraz B. jest dla mnie najwazniejszy, to na nim mi najbardziej zalezy...

jejku.. jak ja bardzo chcialabym, zeby cos z tego wypalilo... chyba bylabym w niebie... no ale coz.. jak na razie pozostaje mi tylko czekanie... oby bylo ono owocne...

no nic... chyba wystarczy na dzisiaj tego mojego kilkania, bo juz tutaj napisalam taki esej ze hej... ide sie wykapac i znikam do lozeczka, bo jutro dla odmiany w przeciwna strone jade --> Wroclaw... musze sobie jakies buciki do moich desek kupic....

dobranoc

10 grudnia 2004   Dodaj komentarz
< 1 2 ... 135 136 137 138 139 ... 189 190 >
Cicicada | Blogi