być kobietą
o 5 nad raden budzi mnie ból brzucha, próbuję przekręcić się na bok w nadziei, że zmiana pozycji pomoże... ależ skąd... wstaję biorę ibuprom max i kładę się z powrotem do łóżka... tableka też nie pomaga, do 7 prawie zwijam się z bólu... jakoś zbieram się z łóżka jem kawałek chleba i jadę do pracy... czekam na przystanku aż przyjedzie w miarę pusty tramwaj, żebym mogła usiąść, bo 10 minut bym na stojąco nie dała rady... chyba zemdlałabym...
w pracy myslę o tym, żeby jakoś wysiedzieć do 17.30... o 18 okazuje się, że jeszcze trzeba coś zrobić i tak zostaję do 20... i w zasadzie teraz dopiero jestem w domu i mogę się spokojnie położyć do łóżka... na dodatek leje się ze mnie jak z wiadra...
trzeba się szybko przespać, póki tak bardzo nie boli, bo wiem, że nad ranem znów mnie obudzi silny skurcz w podbrzuszu...
eh... być kobietą, być kobietą....jak to ktoś kiedyś śpiewał....:]