tak się zastanawiam...
jak to jest w związku, czy powinno się rozmawiać ze sobą codziennie, nawet w przypadku gdy dzieli partnerów duża odległość?
bo z moich poprzednich doświadczeń, wynikało że codzienne smsy to jest normalna rzecz... a ich brak nie oznaczał nic innego, jak tylko "chyba juz mi sie znudzilas..."
z obserwacji związków znajomych, też wnioskuję, że codzienny kontakt ze sobą w obojętnie jakiej formie jest czymś tak oczywistym, że ich brak uznawany jest za przejaw, że dzieje się coś niedobrego....
a może się mylę???
czy ktoś może mi opowiedzieć jak to jest/było w jego przypadku? bo chciałabym tylko albo potwierdzić albo obalić swoje przekonanie...