tak się zastanawiam...
jak to jest w związku, czy powinno się rozmawiać ze sobą codziennie, nawet w przypadku gdy dzieli partnerów duża odległość?
bo z moich poprzednich doświadczeń, wynikało że codzienne smsy to jest normalna rzecz... a ich brak nie oznaczał nic innego, jak tylko "chyba juz mi sie znudzilas..."
z obserwacji związków znajomych, też wnioskuję, że codzienny kontakt ze sobą w obojętnie jakiej formie jest czymś tak oczywistym, że ich brak uznawany jest za przejaw, że dzieje się coś niedobrego....
a może się mylę???
czy ktoś może mi opowiedzieć jak to jest/było w jego przypadku? bo chciałabym tylko albo potwierdzić albo obalić swoje przekonanie...
Myślę że to zależy od charakterów, są ludzie którzy potrzebują tego więcej, a są tacy którym wystarczy krótka wiadomość że się pamięta...
Ja w każdym razie ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć że co za dużo to niezdrowo:)
A odezwanie się raz na dzień albo wcale odczuwałam podobnie jak Ty :/ Ja potrzebuję wciąż i wciąż kontaktu..
co do mojego przypadku to różnie było.. głównie opierało sie o to czy on ma znajomych pod moja nieobecność bo jesli tak to wypady na piwo itd sprawiały, ze fakt że się nie odzywał nie dawał mi do myśłenia bo jego znajomi byli moimi i wiedziałam ze jakbym zadzwoniła czy napisała to byłby z nimi..
ale z drugim jak się nie odzywał to nie było ciekawie.. na początku często w ciągu dnia się kontaktowaliśmy... potem coraz rzadziej w końcu przyszły dni że nie wiedziałam co sie z nim dzieje bo nie pisał i jakoś tak poczułam odtrącenie ze w końcu tak się oddaliliśmy że zerwałam
Z obecnym musimy być w kontakcie bo żyć bez siebie nie możemy.. czasem tylko jak sie nie widzimy to wysyłam go do kumpli( bo całkiem zdziczeje) i wtedy mówie żeby się dobrze bawił i ze nie musi pisać
W sumie z tego bełkotu chyba nic się nie wywnioskujesz bo j
Dodaj komentarz