Bez tytułu
no i tak sie ogladalam przez rok za M.D. na uczelni...i sie doczekalam... bede miala z nim zajecia:D nie wiem czy sie cieszyc czy plakac, bo wiem, ze jest ostry i na pewno mnie uwali, ale z drugiej strony jest tak zajebiscie przystojny, ze moglabym sie w niego godzinami wpatrywac:) wiec jak wczoraj zobaczylam, ze z nim mam, to od razu mi sie milej zrobilo...
pierwsze cwiczenia w walentynki... juz czuje jaki to bedzie cudowny dzien... najpierw przez 1,5 godziny bede wpatrywac sie w M.D....potem nabawie sie dola, ze sa tacy cudowni faceci i nie moge z nimi byc... a wieczorem kupie wino i sie zaleje, zebym nie myslala o tym, ze jestem sama...
i jeszcze jeden mily akcent: mam raz zajecia kolo B... wiec jesli nasz cwiczeniowiec bedzie sie spoznial na zajecia, to bede miala okazje co tydzien go widywac... to by chyba bylo najbardziej przyjemne, bo mialabym zawsze jakis cel i czekala na ten dzien tygodnia... tylko, zeby sie spoznial, bo B tez sie spoznia... musi...musi...musi!!!
ok...zbieram sie do nauki...jutro kolejny egzam, a ja znow nic nie robie... po prostu od wczoraj za bardzo rozmarzona jestem:)