wzglednosc czasu
teorie twierdza, ze czas plynie w jednostajnym tempie... ale jakos rzadko kiedy to odczuwam...
przykladowo prosty eksperyment: nastawiam budzik na mojej Nokii, po czym gdy odzywa sie pierwsze 'tit' wciskam drzemke... czekam 10 miniut az znowu uslysze 'tit'... wydaje mi sie, ze te 10 minut miedzy odglosami wydawanymi przez komorke to bardzo dlugi okres czasu... moglabym w miedzyczasie zrobic cos do picia, napisac notke, powiesic pranie i wykonac cala mase innych czynnosci, ktorych wykonanie zajmuje niecale 10 minut... a z drugiej strony...jak nastawiam budzik na 7.10 rano, zeby wstac na praktyke, to slysze 'tit'..'titit'...'tititit'..po czym trafiam w guzik drzemka, zamykam oczy i... PONOWNIE slysze 'tit'...'titit'...'tititit'...'TITITITIT"!!!!...te same 10 minut, a ledwo co zdazylam przymknac oczy... ktos kiedys powiedzial, ze rano kazda minuta jest cenna i musze mu przyznac racje:]
jeszcze fragmencik, ktory wyczytalam ostatnio w ksiazce:
"Być człowiekiem, to znaczy być wypełnionym miłością. Bóg dał człowiekowi oczy nie po to, aby oglądał swoje oblicze w lustrze, ale by patrzył na innych. Dał uszy, by słuchał innych, język by rozmawiał z innymi. Wszytko jest dane dla innych. Człowiek stworzony jest do miłości dla innych, nie dla siebie. Popatrz, mamy dwie ręce wystarczająco długie, by móc kogoś przytulić..."