wiedeń
wrocilismy dzisiaj z Wiednia. to byl chyba najlepszy sylwester w moim zyciu. nie wiem czy jest sens tutaj wszystko opisywac... bo tego nie da sie za bardzo opisac... trzeba tam byc i po prostu to przezyc... przejsc wszystkie 13 scen, zatancztc walca pod ratuszem, pojsc na stephansdom, zeby przywitac nowy rok... heh.. w porownaniu do Wiednia to Polska sie kryje.. u nas nikt by tak dobrze nie zorganizowal imprezy... jeszcze wszystko w polaczeniu z pieknymi zabytkami robi piorunujacy efekt...
w ogole moge teraz bez zastanowienia przyznac, ze jak na razie na liscie najladniejszych miast jakie widzialam Wieden jest number one.... po prostu te wszyskie sliczne budynki, ladnie podswietlone i jeszcze do tego choinki i inne ozdoby swiatecze, sprawia, ze mozna stac w jednym miejscu godzine i chlonac piekno tego zakatka...
szkoda, ze nie mialam ze soba aparatu, bo zrobilabym mase fantastycznych zdjec... :(
no coz.. bylo pieknie, a jutro znow trzeba wracac do szarej rzeczywistosci... juz zaczyna mnie lapac dol przedwyjazdowy do Kraka... eh... life is brutal :(