uwaga, w koncu znalazlam plus mojej pracy... a w sumie to nawet dwa :)
1. "bujam sie" po hotelach, w ktorych normalnie w zyciu by nie bylo mnie stac na nocleg... i tak na przyklad w tym tygodniu trafilysmy z kumpela na apartament, w ktorym jest wanna z hydromasazem :) wiec dzisiejszy wieczor spedzilam w napelnionej po brzegi pachnaca woda wanne z babelkami :) przyjemne uczucie... nie powiem :)
2. pierwszy raz na praktykach nikt nie traktuje mnie jak praktykanta, tylko jak zwyklego pracownika... mam ten sam zakres zadan, co osoba normalnie pracujaca, ten sam zakres odpowiedzialnosci... ba.... nawet czesto ludzie nie wiedza, ze jestem praktykankta i myla mnie ze zwyklym pracownikiem... po kilku praktykach, na ktorych przekladalam dokuemnty, kserowalam lub tez po prostu siedzialam - bo nikomu nie oplacalo sie mnie niczego uczyc, zaczynam doceniac to, ze tu po prostu MOGE... szkoda tylko, ze dostaje dwa razy mniej kasy niz normalny asystent - dokladnie za taka sama robote...
Z drugiej strony juz nie moge doczekac sie konca marca, zeby miec wreszcie spokoj... moc w koncu sie wyspac, zabrac za pisanie pracy magisterskiej, spedzic troche czasu na swiezym powietrzu..... zeby po prostu wyluzowac.... chociaz doskonale sobie zdaje sprawe z tego, ze jak mam za duzo czasu to wtedy zaczynam myslec o glupotach, lapie rozne doly itp.... a jak zapierniczam po kilkanascie godzin dziennie, to z reguly wracam tak zmeczona, ze jedyne o czym marze to "jesc" i 'spac"... o no wlasnie, to juz trzeci plus mojej pracy - nie pozwala mi myslec o glupotach :)
A co w zyciu prywatnym? mysle, ze jestem szczesliwa.... Kocham.... wydaje mi sie, ze z kazdym dniem coraz bardziej i coraz glebiej.... :) i.... marzy mi sie weekend w Paryzu ;)