zyje
zyje... jest ciezko... ale nadal jestem w londynie i wczesniej nie mam zamiaru wyjezdzac wiec nie jest az tak tragicznie...
po miesiacu znalazlam prace... he he... i ja taki spioch wstaje po 4 rano, zeby dojechac na 6 do centrum... kto by pomyslal...
a tak ogolnie to w londynie jeden wielki syf jest i jesli macie zamiar sie tu wybrac do pracy to szczerze odradzam....
no to tak w skrocie, bo jestem w bibliotece...
wiecej szczegolow we wrzesniu po powrocie do Polski (jesli sie nie zaharuje do tego czasu....)
3mcie sie cieplo... i nie macie pojecia jak Wam wszystkim zazdroszcze, ktorzy siedzicie w Polsce.... (oj zjadlo by sie jakas polska szynke albo kielbaske) ;)