wieczornie
taka wieczorna krotka notka... o czym? pewnie o niczym szczegolnym... wlasnie wrocilam od kumpeli, przesiedzialam u niej ze trzy godziny, wypilysmy kawe, pogadalysmy... heh... chyba tego mi bylo trzeba, bo jakos od razu mam fajniutki nastroj... bedziemy musialy znow to kiedys powtorzyc...:)
w ogole dziwne, ze jest taka zaleznosc, ze sa ludzie z ktorymi utrzymanie rozmowy przez 5 minut wymaga niezlego wysilku, a sa tacy, z ktorymi mozna godzinami rozmawiac o niczym... tak np mam z kumpela z akademika... np wybieram sie do niej do pokoju wlasciwe bez celu, tak posiedziec, bo nie mam co robic i potrafie u niej spedzic kilka godzin i rozmawiajac o niczym... no nie wspominajac juz o G, bo z nia to byl taki okres, ze widywalysmy sie codziennie po kilka godzin i zawsze bylo o czym nawijac...
a z niektorymi, to po kilku chwilach zapada niezreczna cisza i tematy sie koncza.. a przeciez to ten sam swiat, te same wydarzenia... wszystko jest takie samo, a jednak nie potrafie z nimi w ten sam sposob rozmawiac...