the same
widzialam dzisiaj B.. ale powiedzmy, ze tak tylko troszke... oczywiscie wszystko wczesniej zaplanowalam... ze przejde sie korytarzem, spotkam kumpla, ktory akurat ma z nim cwiczenia i bede z nim tak dlugo rozmawiac dopoki nie zjawi sie B... tak tez zrobilam... ale, ze bylo tam sporo ludzi, to watpie, zeby mnie zauwazyl... zreszta, ja tez spojrzalam na niego dopiero jak juz bylam kawalek za nim... heh... szkoda, tylko, ze za tydzien nie moge tego samego numeru wywinac, bo 1) glupio by to wygladalo, i co by sobie kumpel pomyslal 2) spoznilam sie przez to dzisiaj na lektorat, wiec...:/ 3) on cos mowil, ze moze beda chcieli przeniesc te cwiczenia... no wiec... jak widac, nie bardzo mam szanse, na ukazanie sie B :(
poza tymogrania mnie jakies takie poczucie beznadziejnosci... po pierwsze przez B, po drugie z bezczynnosci... siedze w akadaemiku caly czas i marnuje czas... zapisalabym sie do jakiejs organizacji, ale nic mi nie pasuje, poszlabym na hiszpanski, ale nie mam tyle kasy no a na tance, znow nie mam z kim chodzic... wiec tak wlocze sie od kata do kata i jestem zla na siebie, ze nic nie robie... bo nawet jeszcze nauki specjalnie nie mam, wiec... tym bardziej nie mam sie czym zajac... eh.... gdybym mogla to pojechalabym do domu najchetniej :/