nothing special
no i toczy sie zycie dalej... teraz jakos bez zadnych rewelacji... tak mozna by rzec, ze nawet nudno... siedze w domku, troche probuje sie uczyc, ale szczerze mowiac, to chyba wiecej czasu spedzam dumajac nad ksiazkami niz wyciagajac z nich jakas konkrtena wiedze....
otworzyli dzisiaj u nas basenik... oczywiscie musialam isc zaraz w tym samym dniu... eh, jak milo bylo znow zanurzyc sie w wodze i troche poplywac... jeszcze tylko musze poczekac az bede miala karnecik, i potem to juz bede chodzila przy kazdej okazji :) jutro chyba wyskocze z rodzinka na narty, bo jeszcze nie mialam okazji wyprobowac tych moich nowych desek, wiec czas w koncu to zrobic.. no a poza tym... strasznie przytylam po swietach, wiec troche ruchu bedzie mi teraz potrzebne ;)
na sylwestra prawdopodobnie wyladuje w Wiedniu... mam troche obaw jak my tam zajedziemy tym gruchotem, bo to jednak jest kawalek, no i w ogole czy szczesliwie zajedziemy... no, ale staram sie sobie powtarzac, ze czasem trzeba zaryzykowac, bo jak nie pojade teraz to nie wiadomo czy kiedys znow trafi mi sie taka okazja... chyba musze zaczac dostrzegac wiecej plusow we wszystkim...;/ eh...
B. dalej sie nie odzywa... poczekam jeszcze troszke... moze sie w koncu kiedys odezwie pierwszy... musze byc bardziej cierpliwa...
no nic... to nie pozostaje mi nic innego, jak przeczytac jeszcze najnowsze doniesienia ekonomiczne ze swiata i wrocic do mojej "kochanej" statystyki... a moze zaczne sie uczyc czegos innego? heh, dobra, wiem... wszystko jedno czego, bylebym sie w ogole uczyla ;p