xmas
no i po wigilii... w tym roku, jakos tak szybko, bez oczekiwania, malo przygotowan... tak nadszedl ten dzien i juz prawie minal... nie powiem... milo bylo... zjedlismy z rodzinka pyszna kolacyjke, pospiewalismy koledy, dostalam troszke fajniutkich prezencikow, a teraz lezalam na lozku i ogladalam Bridget Jones objadajac sie przy tym chipsami... a za godzine ide na pasterke... hmm... to jest moja ulubiona msza... bo zawsze jest tak uroczyscie... no i w ogole... lubie klimat swiat bozonarodzeniowych...:)
dostalam smsa od B. z zyczeniami... na koncu bylo spelnienia marzen... eh, gdyby on tylko mogl przypuszczac jakie te moje marzenia sa ;)))
znikam, delektowac sie dalej swiateczna atmosfera...
wszyskiego dobrego!