uczucie niespelnienia
jakos tak dzisiaj dziwnie sie czuje... nie pod wzgledem fizycznym, ale psychicznym... nie wiem jak ten stan nazwac... moze jakies uczucie niespelnienia, moze braku kogos... tak wlasnie obejrzalam sobie troszke Harrego Pottera i akurat natrafilam na moja ulubiona scene, gdy Harry siedzi przed lustrem i widzi w nim swoich rodzicow, a potem przychodzi Dumbledore i rozmawiaja na temat marzen... zastanawiam sie co ja bym ujrzala stajac przed takim lustrem... na pewno nie tylko sama siebie... pewnie u mojego boku bylby pan P, albo S, moze B... a moze jeszcze ktos inny? kto by mnie przytulal? tak... czulosc... to jest to czego chyba najbardziej mi brakuje... wlasnie tego by mnie ktos tak mocno do siebie przytulil i powiedzial, ze jestem wspaniala osobka... eh, nawet nie musi nic mowic... wystarczy samo przytulenie... tylko, ze tu nie chodzi o obojetnie jaka osobe... to musialby byc ktos kto jest dla mnie szczegolnie wazny... tak mysle, ze w ramionach takiej osoby czulabym sie w pelni spelniona....
no ale coz... jak na razie jedyne do czego moge sie przytulic to moja podusza.... tak... ona nigdy mnie nie zawiedzie i jest zawsze przy mnie kiedy jej potrzebuje...:]... a jednak to nie to samo co meskie ramiona....eh....
"On broken wings I'm falling...."
Dodaj komentarz